piątek, 1 stycznia 2016

Schogetten Yoghurt – Strawberry



Czasem nachodzi mnie na klasykę, taką pamiętaną z dzieciństwa. Jednym z takich smaków jest właśnie czekolada truskawkowa. Nie przypadła mi do gustu Milka w tym wydaniu, więc z racji, że kiedyś od kogoś usłyszałam, że Schogetten jogurtowa jest od niej lepsza postanowiłam to sprawdzić i kupiłam.

Zapach ma nieziemsko sztuczny. Taki typowy aromat truskawkowy, ale bardziej kojarzy się z jakimiś aromatyzowanymi kosmetykami, z błyszczykiem niż z czekoladą… Jednym słowem jest przyjemny, ale nie przywołuje na myśl jedzenia. Trochę mnie to zjawisko zniechęciło.

Zajrzałam do składu. Pomijając całą resztę najciekawsze są tutaj płatki truskawkowe, których mamy aż 1 %, a które z kolei w 65 % składają się z truskawek. Już myślałam, że dalej będzie kolejne rozwinięcie z ilu procent czegoś składają się te ich truskawki, a z ilu procent czego innego składa się to coś z czego one się składają….


No dobra, odpuśćmy sobie złośliwości, wiadomo przecież, że Schogetten nie jest najwyższych lotów i kupując ją miałam tego pełną świadomość, więc nie wypada teraz wybrzydzać.
Konsystencja nadzienia jest faktycznie inna niż w Milce co akurat według mnie zadziałało tu na plus. W fioletowej krowie jest ono tłustsze, tutaj zaś jakby proszkowe. Mi bardziej takie odpowiadało. Niestety jednak na strukturze kończą się zalety, bo smak pozostawia wiele do życzenia. Bardzo sztuczny, zbyt słodki, zamulający i przesiąknięty aromatami. Pod koniec zjadania każdej kostki uwalnia się aromat wspomnianych płatków truskawkowych, który daje lekko kwaskową nutę, ale niestety w zbyt mało wyrazisty sposób. Reasumując całość wcale od Milki lepsza nie jest. Jest na mniej więcej tym samym poziomie, z tą różnicą, że Milkę ratuje jednak sam smak dobrej czekolady z typowym dla niej delikatnie orzechowym posmakiem, więc chyba wypada nawet lepiej.

Nie mniej jednak coś mi się w tej czekoladzie spodobało przez co wystawię jej nieco większą ocenę niż zamierzałam. Mianowicie skojarzyła mi się ona ze smakiem takich różowych czekoladek, które pamiętam z dzieciństwa. Były w formie batoników jak w Kinderkach. Smak truskawkowy ze strzelającymi drobinkami. Nie pamiętam ich nazwy, ale na opakowaniu była różowa pantera. Ktoś kojarzy?
Pod koniec każdej kostki czułam właśnie posmak czegoś co mi je bardzo przypominało i jedynie z uwagi na przywołany sentyment nie zjadę w ocenie tej czekolady ;-)


Ocena – 4/10 (gdyby nie sentyment było by nie więcej jak 2)
Cena – 4 zł
Gdzie kupiłam – Delikatesy osiedlowe
Czy kupię ponownie – Nie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz